W swojej karierze z modelem KS601 miałem przyjemność spotkać się dopiero dwukrotnie. Świadczy to bez wątpienia o ilości zachowanych egzemplarzy i unikalności motocykla.
Po raz pierwszy zawiesiłem oko na zielonym słoniu spacerując kilka lat temu w silnym słońcu gór teksasu podczas zlotu motocykli zabytkowych. Pośród bardzo popularnych powojennych modeli BMW, angielskich, „wytrawnych” konstrukcji HRD, Nortona i Triumpha, japońskiego narybku lat 70. Natknąłem się właśnie na KS601. Motocykl przyciągał rzesze zainteresowanych do tego stopnia, że zrobienie mu zdjęcia niemal graniczyło z cudem. Motocykl zrobił na mnie wtedy spore wrażenie.
Kolejne spotkanie miało miejsce w Neckarsulm – miejsca- muzeum, do którego starałem się dotrzeć przez kilkanaście lat. To właśnie tutaj spotkałem egzemplarz, którym w latach 1953/54 ojciec z synem objechali glob. Jego stan zaskakuje: jest wyśmienity. Przyglądając się mu aż dziw bierze, że tak wielka maszyna była w stanie bez szwanku odbyć podróż dookoła świata. A może już wtedy podświadomie uległem opinii, że zielony słoń jest faktycznie „ciężki”?