Budowa, odbudowa. Na pewno praca od podstaw. By odrestaurować motocykl trzeba sięgnąć głęboko. Do wiedzy technicznej. Wyobraźni. Portfela. Czasem wgłąb siebie.

W zależności od możliwości, zapału i … pieniędzy proces ten może trwać od kilku miesięcy do kilkunastu, w wybranych przypadkach kilkudziesięciu lat.

Czy warto?

Na to i inne pytania postaram się odpowiedzieć opisując proces odbudowy jednego z moich ulubionych modeli: DKW SB500.

A więc do dzieła. 🙂

Wszystko zaczęło się w czerwcowe popołudnie naście lat temu, gdy pośród inwentarza, zupełnie przypadkiem, wylądowała rama z przednim zawieszeniem.

Pewna ilość części czekała gdzieś rozparcelowana w pudłach. W sumie nie bardzo miałem pojęcie, co jest, czego będzie trzeba z mozołem szukać.

Minąłem się z prawdą. Wszystko zaczęło się … z okładem dwadzieścia lat temu. Jesienią 1994 roku. Zapatrzyłem się w ten model i przez te wszystkie lata nadal mam do niego wielki sentyment.

Rama miała być zapowiedzią kolejnego egzemplarza 🙂

 

W warstacie wrze – oczywiście w czasie wolnym od innych zajęć. Problem jednak w tym, że przy znikomej ilości wolnego czasu trzeba wybierać. W ciepłe dni i wieczory mam wybór: pisać dla Was lub obcować z motocyklem.

Prawda jest okrutna (dla czytającego): wybieram motocykl. Mogę się jednak założyć, że to wybór większości z nas. Dlatego się spotykamy na tej stronie 🙂

Komentarze: 1 Dodaj swoje