Zachorowałem dawno temu.
Uruchamiając i później jeżdżąc jedną zauroczyłem się. Po siedemnastu latach powstała druga. Po dziewiętnastu latach od pierwszej pomyślałem o następnej.
Dziewiętnaście lat – szmat czasu. Zmieniło się wszystko. Pojawił się internet ze wszelkimi tego zyskami i stratami. Przybyło lat, doświadczenia, rozeznania, możliwości.
Zaczęło się przypadkiem – niby – od ramy. Krzywe przednie zawieszenie musiałem prawie pociąć by okazało się, że niesymetryczne widły przedniego zawieszenia są oryginalne, bez przeróbek i odpowiadają tym stosowanym w modelach sportowych. Niesymetryczne widły – większy rozstaw osi – lepsza stabilność na prostych. Dzisiaj brzmi to śmiesznie, szczególnie, gdy pomyślimy o prędkościach maksymalnych, jakie rozwijał ten model: ok 120km/godz. W porządku, sportowe modele ganiały szybciej: poniżej dwustu.
Po jakimś czasie rama dostała kilka nowych śrubek, zbiornik paliwa, a później już lawinowo… koła, bagażnik, kierownicę, reflektory, skrzynki (prądową i narzędziową), kran paliwa. Śliczny gaźnik wyjąłem z pudła. Tłoki – dedykowane Niemieckie. Szprychy (cieniowane, jak przykazał katalog części) Gemacht im Deutschland. Ach – te „przypadkowe” zakupy z zamierzchłej, studenckiej przeszłości.
W końcu wstępnie poskładana została rozebrana do imentu. Czas na dobór koloru, malowanki, chrom, mechanikę, elektrykę i jazda…. Niespieszno z ukończeniem, niemniej opalać się nie planuję.
Tak powstaje: DKW SB500
Ach… te ślicznotki 😉
„- Komentarz?
– Jest zbędny: wariat, świr. W dodatku z brudnemi łapami
– Bez komentarza”