Siódme kuszenie niewiernych
VII Droga Kaszubska 28-31.08.2014 Łapino
Zamiłowani w zabytkowych jednośladach pod koniec sierpnia mieli zajęty kalendarz. Droga Kaszubska – nadmorska impreza co dwa lata gromadzi starannie wyselekcjonowane jednoślady, by w kilka dni cieszyć uczestników urokami okolic. Nie inaczej było i w tym roku. Siódma edycja utwierdziła, że w okolice trójmiasta warto przyjeżdżać.
Usilne starania organizatorów, liczne odwiedziny rodzimych i zagranicznych zlotów dedykowanych odbiły się na frekwencji i jakości przybyłych jednośladów. Europejskie rejestracje, światowi producenci w najlepszym wydaniu, oto krótka charakterystyka przybyłych, niemal 120 motocykli. Zaobserwować można było pełen wachlarz szkół i mód restaurowania motocykli: od stanu zmęczony oryginalny, poprzez jednobarwne wersje wojskowe po wymuskane w detalach garażowe precjoza wyprodukowane od 1925 roku włącznie. Chociaż orientacja klubu-organizatora – Old Bike Club – wskazuje na motocykle angielskie, do imprezy dopuszczane są również te wyprodukowane w innych częściach świata. W naszych granicach nie ma wielu imprez, które skupiają takie ilości motocykli zabytkowych. Jak podkreślają sami organizatorzy: z górnej półki. Można dodać: ekskluzywnych.
O markach i modelach mówić można by długo i treściwie. Temu właśnie celowi przewidziane są imprezy tego typu. W czasie ich trwania tematem przewodnim są motocykle i otaczający je świat. Dość powiedzieć, że widziane tu modele często trudno spotkać w muzeach o podziwianiu ich w ruchu nie wspominając. Podczas wydarzeń takich, jak Droga Kaszubska wszelkie aspekty zabytkowej motoryzacji widzimy, jak na dłoni: piękno kształtu, zadziwiające rozwiązania techniczne, nieczęsto ekwilibrystykę kierowców podczas obsługi maszyn, czy finezyjne stroje kierowców i pasażerów będące częścią przedstawienia.
Impreza promuje okolice trójmiasta. Każda jej edycja pokazuje inne części regionu. Bez wątpienia jest co pokazywać. Dotarcie jednak do głównych atrakcji wiąże się nierzadko z przedzieraniem się kolumny starszych i młodszych motocykli przez miejskie korki. Nagrodą jest chociażby obiad zjedzony przy sopockim molo, na co nie każdego stać w pośpiechu dzisiejszego świata. Widok morza (właściwie Zatoki Gdańskiej), swojego motocykla i świadomość, że wraz z liczną grupą ludzi jest się we właściwym miejscu, na pewno napawa radością. Specjalnie nie piszę: „we właściwym czasie”, bo któżby z nas – właścicieli zabytkowych motocykli – nie chciałby przenieść się w czasie do lat młodości swojego podopiecznego i, dajmy na to, bitymi drogami górnozaworowym BMW, czy Arielem przejechać z Warszawy przez Wilno do wolnego Miasta Gdańska? Motocykl, strój i zabytkowe otoczenie są doskonałą okazją do trenowania wyobraźni.
Chociaż przy każdej okazji gorąco zachęcany jestem do uczestnictwa, każdorazowo waham się, czy morskie powietrze służyć będzie mojemu dużemu dwusuwowi? Chociaż bez motocykla, a z żaglami „pod pachą”, za każdym razem niezmiennie sekunduję kolegom. Tego typu wydarzenia warto promować i pokazywać, że samozaparcie i ciężka praca potrafią stworzyć niemało, w tym przekonać wątpiących, że warto tu przyjechać.
Tekst: Tomasz Tomaszewski
Zdjęcia: www.tomasztomaszewski-motorcycles.pl