Motocykli marki Rudge nie spotyka się często. Z czasów moich początków miałem jednak szczęście spotykać te motocykle przynajmniej kilkukrotnie.

Trzaskającego mrozem grudniowego dnia 1998 roku, gdy z Tatem pojechaliśmy po raz pierwszy zaprezentować naszą DKW SB500 na rocznicowej imprezie rzeczoznawców samochodowych, pojawiły się dwa identyczne Rudge Special. Pogoda do jazdy była fatalna. -12 C nie zachęcało do odpalenia motocykla, więc obydwa Rudge prezentowały czerwień powłok malarskich i kunszt techniki angielskiej. Pamiętam słowa Tomasza Skrzelińskiego, który spotkanie dwóch egzemplarzy tego modelu uznawał za wydarzenie wiekopomne. Tego dnia zmarzłem do szpiku kości, ale może właśnie dlatego nie zapomnę owego 12 grudnia do końca życia.

Drugie spotkanie miało już inny charakter. Kilka lat później. Był rok 2001. W upalny dzień startowałem w Eliminacji Mistrzostw Polski Pojazdów Zabytkowych w Rzeszowie i okolicach. Zatrzymałem moją rozgrzaną DKW Sb 500 na poboczu by nieco ochłonąć. Żar lał się z nieba. Z oddali zabrzmiał, pojawiał się i znikał, dźwięk jednocylindrowego, pracującego na wysokich obrotach jednocylindrowca. Po jakimś czasie obroty nieco spadły a zza zakrętu ukazał się Erwin Gorczyca na swoim czarnym Rudge Special. Zatrzymał się koło mnie. To było nasze pierwsze spotkanie. Znaliśmy się bardziej po motocyklach, jakimi jeździmy i z łamów Świata Motocykli, niż osobiście. Już wtedy od kilku lat prowadziłem rubrykę Motocykl Zabytkowy, którą Erwin stworzył w gazecie. Z tego spotkania pozostał mi w głowie dźwięk jednocylindrowego silnika oraz drgania przedniego koła generowane przez pracujący na wolnych obrotach długoskokowy silnik.

Lata później, w czerwcowy piątek, dosiadając testowego Suzuki V-Strom gnałem do Wrocławia na zdjęcia do Pracowni Restauracji Motocykli Piotra Kawałka. Padał rzęsisty deszcz. Jazda nie należała do przyjemności, tym bardziej w piątkowym szczycie. Gdy dopadłem wreszcie rogatek Wrocławia niemiłosiernie grzało słońce. Popołudniowe korki skutecznie opóźniły moje przybycie. Na zdjęcia kilku motocykli miałem 30 minut z zegarkiem w ręku. Ani minuty dłużej. W pośpiechu wypakowany sprzęt fotograficzny, nie bardzo leżał mi w ręku. Szum w głowie po szybkiej jeździe, przegrzany organizm. Zrobienie zdjęć w ostrym, bardzo niekorzystnym świetle było kolejnym wyzwaniem. A do tego industrialne, z agresywnymi kształtami tło, które na zdjęciach bardzo trudno zgubić. O przymierzeniu się do zdjęć nie było mowy. W kolejce czekał między innemi Rudge Special, na którego tego dnia miałem szczególną ochotę. Uruchomienie motocykla i zdjęcia w ruchu – tym razem niedościgłe marzenie. Szybka sesja zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Motocykle zniknęły w bezpiecznym garażu a ja zostałem sam w industrialnym, rozgrzanym otoczeniu gdzieś na obrzeżach Wrocka. Dopiero wtedy mogłem chwilę odetchnąć, zapakować sprzęt, ubrać się i ruszyć na kolejne zdjęcia by tego samego dnia trafić jeszcze na wyścigi do Czech. Jednym słowem działo się. W takich warunkach trzeba pracować. Wykonanie zdjęć motocykli zabytkowych zmusza do pracy w zastanych warunkach świetlnych, pogodowych i w nie zawsze sprzyjającym otoczeniu.

Od czasu zdjęć minęło kilka lat. Przygotowując się do materiału z przekory zacząłem wertować roczniki gazety, do której piszę od 1997 roku. I co się okazało? Otóż wspomniany Erwin pisał już o tym producencie dwukrotnie. Rudge był opisywany w pierwszym numerze Świata Motocykli. To było… 22 lata temu. Dokładnie w tym samym czasie po raz pierwszy wszedłem do rodzicielskiego garażu by zmierzyć się z własną pasją, która trwa do dzisiaj.

O marce Rudge będę pisał niebawem. Nie można o niej nie pisać bez perspektywy sportu: będzie więc historia startów i zwycięstw, technika oraz zdjęcia współcześnie ścigających się egzemplarzy tej marki.

Już niebawem zapraszam do lektury. A na razie… do galerii zdjęć 🙂

Zapraszam również do śledzenia nowości na fb: https://www.facebook.com/Tomasz Tomaszewski

Tomasz