Czech Tourist Trophy, 16-17 Czerwca 2012 Horice
21. rok wyścigów zabytkowych i klasycznych motocykli w Czeskich Horicach jest już trzecim rokiem startów polskich kierowców. Euforia na widok biało-czerwonej flagi nieco już okrzepła. Teraz trzeba wytrwale walczyć nie tylko o wynik, ale również utrzymanie sprawności motocykla, o umiejętnościach jeździeckich nie wspominając. Jak po trzech latach czuje się polski narybek wyścigowy?
Nie trzeba być szczególnie spostrzegawczym, by zauważyć że rodzime załogi nie tylko stażem należą do najmłodszych wśród startującej gawiedzi. Znakomita większość kierowców przez lata doskonale poznała niuanse każdego z czeskich torów, opanowując technikę jazdy i kaprysy pojazdów. Huczące po zakrętach, patelniach i wzniesieniach motocykle pokazują, że pomimo podeszłego wieku potrafią zaskoczyć sprawnością i osiągami. Ograniczeniem w większości są tutaj umiejętności kierowców, oraz – w przypadku zaprzęgów – wyprawiających skomplikowane układy ekwilibrystyczne „małp” – wózkowych balastów.
Średnia wieku „naszych” oscyluje jedynie powyżej 30. lat. Chęci nie zastąpią lat doświadczeń: Practice makes wszak perfect. Lokalnymi weteranami są panowie z Light Speed Team. Na ten sezon, poza dotychczasowymi maszynami (BSA Super Rocket i Triumph TR6C) zgłosili „nowe” Hondy CB72 z lat 61 i 64. Niestety wyścig weryfikuje nie tylko kierowcę, ale i przygotowanie pojazdu. Świeżo odbudowane motocykle, choć pochłonęły ogrom czasu na przygotowania i aktualnie wyglądają groźnie, nie zdały egzaminu. Zbyt mocno podniesiony stopień sprężania nie przysłużył się tłokom, eliminując obydwie maszyny jeszcze w czasie biegów kwalifikacyjnych. Opanowane technicznie angliki Ligth Speed Team wydawały się iść pełną parą. W czasie eliminacji Tomasz urwał coprawda jeden wydech, niemniej nastroje przed niedzielnym wyścigiem były dobre. W niedzielę Truimph stawił się na trzeciej pozycji a BSA Tomasza… fikoł, urwane wydechy, chwila strachu i bolesne sińce odebrały przyjemność startu.
Na wyścigach kłopoty techniczne są chlebem powszednim. AWO Simson Sport Bartłomieja Tazbira również nie wytrzymało i podobnie, jak koledzy z LST, Bartek nie został kwalifikowany w wyścigu.
Pomimo zeszłorocznych kłopotów technicznych jedyny produkt polskiego przemysłu motocyklowego: SFM Junak prowadzony i przygotowanych przez opolanina Roberta Kopca zajął z Horicach 7. pozycję, za co Robertowi należą się brawa. Spieszę nadmienić, że 7 pozycja nie wynika bynajmniej z prędkości pokonania okrążenia. Miejscowe zasady promują jazdę na regularność. Wygrywa więc ten, kto trzy okrążenia pokona z najmniejszą różnicą czasów. Znajomość toru i wjeżdżenie w motocykl dają tu dodatkowe benefity. Nowicjusz Stanisław Kula startujący na niemal fabrycznej Hondzie CB750 z 1978 roku w pierwszym wyścigu pokazał klasę zajmując czwartą pozycję przy bardzo mocnej i szybkiej konkurencji, do której należy chociażby wściekle szybka i zwrotna Suzuki RE5 z silnikiem wankla. Andrzej Paszkowski w pierwszym starcie sięgnął nieco dalej. Jego Honda CB350 zawiozła go na drugą pozycję. Chociaż okrążenia Andrzeja nie należały do najszybszych, to jazda na regularność widać przypadła do gustu kierowcy. Kontuzjowany rodak – doświadczony w wyścigach Tadeusz Wallach startujący na wysłużonym Nortonie 500 Manx chociaż jechał bez typowego dla siebie polotu, stanął na drugiej pozycji w swojej klasie.
W wielu klasach nie widać Polaków. Na pewno częściej zaczną pojawiać się znajomo brzmiące nazwiska, tym bardziej, że ten wciągający sport interesuje coraz większe rzesze miłośników jednośladów z kraju nad Wisłą. Każdy z odwiedzających na pewno docenia serdeczność i wielką otwartość organizatorów na naszą obecność. Wielu z nich z przyjemnością wspomina dawne wyścigi u boku bratnich kierowców z Polski Ludowej. Dzisiaj na wyścigach zabytkowych motocykli trochę odbudowujemy wspomnienia o minionych latach i naszych sukcesach. Uczestnicząc w nich tworzymy nie tylko historię, ale również jesteśmy ambasadorami naszego kraju. Pamiętajmy o tym nie tylko na linii startu ale i późnym wieczorem budując nowe relacje z sąsiadami zza otwartej przecież miedzy.
Tekst: Tomasz Tomaszewski
Zdjęcia: tomasztomaszewski-motorcycles.pl
Publikacja: Świat Motocykli, 2012
Pomimo promowania jazdy na regularność i tak każdy z motocykla wyciska ostatnie soki. Zasady zasadami, a i tak największą frajdą jest wyprzedzenie kolegów.